Wagoniki księdza Kocuby

2024-02-23
Górnik ładuje węgiel do wagonika. autor: Bartosz Ostrowski

Nazywał się chyba ksiądz Kocuba. Może Kotarba? Jakoś tak nietypowo, że po latach wciąż dźwięczy w pamięci. Po latach wciąż też pamiętam żywo tamto kazanie.

Był niezły. Pucułowaty i charyzmatyczny, z barwnym językiem i drygiem do dziecięcych mszy. Tego razu opowiadał o dobrych uczynkach.

Wyobraźmy sobie magistralę kolejową wprost do Nieba. Każdy z nas przez dzień zapełnia swój wagonik tym, co zdziałał. Pod wieczór, wraz z pacierzem, twój wagonik mknie torami do Boga. Gdy idziesz spać, już nic nie zmienisz. Jeśli się leniłeś lub byłeś niegrzeczny, niepełny wagonik i tak popędzi na zarezerwowaną tobie bocznicę. A na koniec życia będą cały ten urobek sumować. I sorry Mac Gregory, jeśli będzie dobrych uczynków za mało, po prostu nie przyjmą cię do Nieba.

Ten obrazek padł na podatny grunt - największym lękiem mojej matki jest, że nie wypełni dnia zadaniami. Że coś tam jeszcze by się dało wcisnąć. Sobotnie przedpołudnie, tyle czasu zmarnowane, boście długo spali, a teraz jeszcze się guzdrzecie ze śniadaniem. A moglibyśmy już być w lesie i zbierać grzyby!

Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo żyłam tym wkarmionym lękiem. Czy moje wybory, czym wypełnić codzienny wagonik, są optymalne? Czy nie marnuję danych mi godzin i dni?

Z pracoholizmu w mieście przeniosłam się na wieś. I wciąż pakowałam urobek na wagoniki. Praca z ziemią zawsze wydawała się godna- przekłada się na plon. Ale niepokój dalej miał się dobrze. Bo kto zagwarantuje, że dobrze wybrałam, by dziś ściółkować a nie pielić? Siać w rozsady zamiast w grunt? Przycinać wilki a nie bielić pnie?

Mam wdzięczność, że coś mi z biegiem czasu ten system wykoleiło. Od paru miesięcy jestem u plemienia Shipibo. Moje zadania polegają na przychodzeniu na posiłki i codziennej higienie. Leżę. Siedzę. Bujam się w hamaku. Z rzadka mam siłę na nieduży spacer. Czytam. A lektury, które mi się przytrafiają, nic nie wspominają o fedrowaniu węgla na wagony:

"Chociaż na chwilę uwolnij się od obowiązku decydowania o czymkolwiek i dostrzeż, jak wydarza się świat"- Robert Rient, Pierwsza umowa.

"In essence, you can simply live your life and experience what it's like to be on a planet that is spinning around in the middle of nowhere, until you die" - Michael Singer, The untethered soul.

Nie zawsze rozumiem, co tu się wydarza, ale doświadczam, że wszystkie ćwiartki mnie (ciało, dusza, umysł i emocje) zyskują na tym, że "marnuję czas". Pewne rzeczy mogą się zadziać tylko, gdy damy im na to przestrzeń. De-presja. Rozprężenie, dzięki któremu coś może się zmienić.

Moje ostatnie wpisy

Zdjęcie Placu Trójcy Świętej w Kartagenie w Kolumbii nocą, z tłumkiem ludzi- zdjęcie pochodzi z witryny www.cartagena-indias.com
2024-11-21
melaminowa biała czarka z wypalonymi na dnia śladami od papierosa
2024-11-17
banany w kiepskim stanie
2024-11-01
ławki w parku jesienią
2024-10-31
zdjęcie

Zajrzyj do mnie

Przyroda, slow life, DIY, no waste, upcykling, babskie rolnictwo, permakultura, kiszonki, ekologia, dobre życie. Zapraszam.

Dojazd do gospodarstwa

Skontaktuj się jeśli chcesz przyjechać i kupić moje produkty.

Telefon (+48) 660-132-404
Adres: Parcele Łomskie 16 E 06-500 Mława, na skraju Mazowsza i Mazur

© 2021-2022 Chaszcze Gospodarstwo Permakulturowe. Strona zbudowana w Najszybsza.pl