Nie zamieściłam relacji ze ścinania drzewa bambusowego na rynny (będziemy zbierać deszczówkę bo Las Deszczowy schnie na potęgę i coraz częściej brakuje wody w studni). Nie nagrałam opalania bambusa w celu impregnacji. Nie pokazałam jak Brian ścina dojrzały owoc totumo (Crescentia cujete)*, jak przepoławiamy go i wygarniamy zawartość, która po zagotowaniu staje się garem jeżynowo-morwowego musu o oszałamiającym zapachu i niezłym smaku. Jak czyścimy wnętrze i rzeźbimy wzorki na dwóch nowych miskach do obiadu powstałych ze skorupy totumo. To by była soczysta relacja, lajki i licznik obejrzeń w dobrej sprawie, bo przecież promuję zdrowe życie przy naturze, samowystarczalność, uświadamiam o kryzysie klimatycznym...
Ale by było fajnie i pouczająco pokazać całą drogę od zbioru owocu kakaowca (musi zmienić barwę z amarantu na żółć/pomarańcz) przez wyjadanie białawego miąższu o obłędnym zapachu, suszenie nasion pod dziurawym daszkiem z białej folii, który trzeba odbarczać z wielkich dachokałuż po każdej ulewie, prażenie, łuskanie, blendowanie z bananem (i imbirem, jeśli jest pod ręką). Może i pielęgnowanie drzewek kakaowca na wzgórzu: prześwietlanie gałązek, by nisko zawieszone owoce ładnie dojrzewały, ściółkowanie liśćmi świeżo ściętego bananowca lub zadarnianie rośliną znaną jako pinto peanut**.
W sumie twelve uses of Dragon Blood czy też wszelakie zastosowania maczety też by były soczystym kawałkiem. Tłoczenie soku z trzciny cukrowej już Brian nagrał parę miesięcy temu, ale jest jeszcze cała zabawa z obieraniem i wysysaniem pędów zbyt grubych na sok. Oczywiście, obiera się maczetą. Zastosowanie wysokich i smukłych cukrotrzcin do izolowania się od uzależnionych od kosy spalinowej sąsiadów... Ścinanie wielkich drzewopędów bananowca by pozyskać dojrzałą kiść owoców***. Przebijanie tuneli w dwumetrowym trawsku na wzgórzu pod sadzonki drzew wzdłuż poziomicowych konturów wyznaczanych na oko. Pełen cykl zabiegów przy toalecie kompostowej...
Tymczasem nic z tego nie publikuję, bo i zdjęć bez skradzionej w Quito komórki nie zrobię.
Nie publikuję i odkrywam, jak dobrze jest po prostu BYĆ, ignorując instagramowość każdej chwili. Gdy czasami siadam do komputera, doświadczam, jak dziwne rzeczy ekran wyczynia z mózgiem. Jak przeciwnie do uziemienia i obecności w tu i teraz czuję się gdy coś klikam a kursor migocze. Pamiętam, jak pisałam pracę magisterską mieszkając nad kanałkiem gocławskim. Gdy już mi mózg parował, wstawałam od starego składaka, którego dzieliłyśmy ze współlokatorką Aśką, starannie zapisywałam bieżący plik i szłam wzdłuż kanałku albo w bok, na największy ogólnodostępny kompleks ogródków działkowych. Po prostu być, oddychać powietrzem i stąpać po ziemi, na odtrutkę od nadmiaru czasu ekranowego. I chwilę temu też wstałam od laptopa czując, że już za długo tu stukam. Wyrzuciłam bananowy kompost pod potrzebujące zasilenia, zbierające się do owocowania ananasy, chwilę popieliłam pinto pinaty zauważając, że teraz już nie potrafię się tak nadużywać jak tam na Saskiej Kępie, gdy dwudziestoletnie ciało gniło przed ekranem, ale twardy umysł nawet nie dopuszczał tego do świadomości. Dziś potrzebuję wstać od ekranu już po krótkiej posiadówce.
Co wy na to, bym, gdy już na to zarobię, wcale nie kupowała nowego smartfona? Co wy na taki luksus, jaki mieliśmy wszyscy przed 2005, może 2007 gdy wszyscy zaczęliśmy mieć smartfony i abonamenty z danymi komórkowymi. Odbiorę mejla lub wiadomość gdy siądę do komputera. Sprawdzę coś, jeśli nadal mnie będzie frapować, a nie gdy tylko pytanie zaświta.
I dam sobie prawo do nieobecności w potoku danych. I nie dokładania się do niego ponad to, co poczuję, że chcę zapisać w tym notatniku.
*polska nazwa totumo wymiata: dzbaniwo kalebasowe :D :D
**Arachis pintoi pochodzi z Brazylii i znakomicie zadarnia teren, jeśli tylko wesprze się go plewieniem konkurencji na pierwszych etapach wzrostu
***Bananowiec to roślina zielna, nie ma więc pnia. Po wydaniu kiści owoców zamiera. Należy więc cały "pień" ściąć by nie zabierał wody czekającym u jego podstawy nowym pędom.
fotki pochodzą z relacji wolontariuszki Claire, zamieszczonej na kanale Finca del Soul, czyli miejsca, gdzie siedzę od jakiegoś czasu
Dojazd do gospodarstwa
Skontaktuj się jeśli chcesz przyjechać i kupić moje produkty.
© 2021-2022 Chaszcze Gospodarstwo Permakulturowe. Strona zbudowana w Najszybsza.pl