Ixcacao

2024-04-15

Babcia (uzdrowicielka) z plemienia Huicholes opowiadała, jak przekonali Starszych, by do ceremonii z kaktusem Peyote dołączyć kakałko. W tej meksykańskiej tradycji tańczy się z kaktusem wokół ognia od zmierzchu do świtu. Na pusty żołądek przyjmuje się na początek tylko odrobinę miodu z kwiatów kaktusa. Potem, już przy ogniu, spożywa się samą roślinę. Uczestniczyłam w ceremonii Hikuri z tą babcią. Porcja ciepłego kakao gdzieś przed północą wpasowała się świetnie, wzmacniając zmęczone ciało i współpracując z tym, co dzieje się na innych płaszczyznach.

Ale większość Rdzennych nie traktuje kakao poważniej, niż jako pożywny napój wzmacniający ciało i ducha. Otwierający serducho, dobry do biesiadowania z bliskimi. Tłuściutki, bo nie oczyszczony jak to, co jest bazą zachodnich słodyczy.

Przesiedziałam parę miesięcy na skraju Puszczy Amazońskiej na tzw. diecie. Jest to głęboki proces pracy z wybraną przez szamana rośliną, wymagający m. in restrykcji żywieniowych. Miesiącami moje posiłki nie zawierały soli, cukru, przypraw, owoców ani tłuszczu innego niż odrobina w podawanej z rzadka rybie lub rosole na kurzym udku. Typowe śniadanie stanowiły dwa jaja na twardo z dwoma ziemniakami w łupinach. Niezwykle poważnie traktuje się złamanie zasad diety. Szamani uważają, że łamiąc dietę szkodzisz nie tylko sobie, ale pracującym z tobą szamanom oraz innym osobom, z którymi zasiadasz na ceremoniach Ayahuaski (które czasem, choć nie zawsze, towarzyszą diecie).

Raz z koleżanką, która jeszcze dłużej niż ja na diecie siedziała, szukając jakiejś pociechy w deszczowej porze i ciężkich procesach, postanowiłyśmy zużyć kupioną na prezent tabliczkę kakaowej pasty 100%. Szaman zapytany o pozwolenie przejął się, że chciałybyśmy tam dodać jakieś mleko czy cukier. Ale samo kakao na wrzątku zaaprobował. Och, bardzo mnie i Kate podniosło na duchu tamto kakałko wypite w pełnej komarów kuchni.

Jak to zatem jest z tym popularnym ostatnio kakaem ceremonialnym? Od strony produktu sprawa wygląda tak: płacąc dwieście złotych za kilogram chcemy wierzyć, że ziarna zostały zebrane ręcznie ufając, że wtedy duch rośliny jest nam bardziej dostępny mimo długiej podróży przez Atlantyk. Chętnie też szukamy różnych znaczków #FairTrade, by uczciwie zasilić rolników i rzemieślników. Tutaj stu- dwustu- czy trzystugramowe tabliczki pasty 100% kakao kupuje się na targu i w markecie, a pitna czekolada (na mleku lub wodzie) jest jedną z opcji do kupienia w kawiarni.

Tę ładniejszą tabliczkę kupiłam w Pìsac. Pochodzi z Calca, kilkanaście kilometrów dalej i, jak widać, producent zainwestował w zgrzewarkę sreberek oraz w etykietki. Drugi tabs jest z targu w wyżej wspomnianej Calca. Dziewczyna zapytana, czy to sto gram, poinformowała, że oni nie ważą, po prostu mają trzy rodzaje forem i wypełniają je według objętości. Takie z grubsza 100 g kosztuje zależnie od straganu między 4 a (czasem) 6 złotych. Ja tu złotówkami operuję mentalnie, bo peruwiański sol stoi podobnie do PLN-a.

Czy to scam z tymi ceremoniami i boginią cacao? Tu w Pìsac, nastawionym na turystów, reklamują je na każdym kroku, w większości prowadzone przez ekspatów z Europy czy Stanów. I u nas co drugi Krąg Kobiet czy Warsztat Pracy z Oddechem zawiera wspólne picie ceremonialnego napoju siedząc wokół pareo z hinduską mandalą, w dymie amerykańskiego palo santo czy białej szałwii.

Nie myślę, że daliśmy się wkręcić, choć, i owszem, zjawisku towarzyszy komercjalizacja, tak już działa kapitalizm. Zachodni świat jest tak ubogi w pierwiastek duchowy. Mnie się zdaje, że nawet żarliwe chrześcijaństwo słabo sięga po nieintelektualne i ponadzmysłowe. Żyjemy na pustyni, każdy zatem przejaw życia jest na wagę złota. Jak sieroty pozbawione własnego dziedzictwa szukamy wszędzie, gdzie jest szansa coś podłapać.

Jestem wdzięczna zarówno tym, którzy (za zgodą rdzennych uzdrowicieli, którzy ich nauczyli i inicjowali) transplantują na nasze ziemie praktyki duchowe Ameryk, Afryki, dalekiej Azji czy Australii, jak tym, którzy odważnie sięgają po narzędzia szamańskie bez wsparcia żyjących nauczycieli, chcąc odgrzebać na naszej ziemi źródło, które od dawna gdzieś wsiąka zamiast zasilać okolicę.

No i cenię wszystkie ceremonie kakao, warsztaty motanek, powitania słońca i kadzenia piołunem. Każdy okruch duchowego coś udrażnia. A w czasach rdzewienia kapitalizmu, patriarchatu, wielkich monoteizmów i samozadowolenia Homo sapiens potrzebujemy każdego kamyczka, który może pomóc przeważyć przeciwstawną szalkę, na której jest współodpowiedzialność za Planetę, świadomość, że wszystko żyje i drożność między ciałem, duchem i umysłem.

Moje ostatnie wpisy

Zdjęcie Placu Trójcy Świętej w Kartagenie w Kolumbii nocą, z tłumkiem ludzi- zdjęcie pochodzi z witryny www.cartagena-indias.com
2024-11-21
melaminowa biała czarka z wypalonymi na dnia śladami od papierosa
2024-11-17
banany w kiepskim stanie
2024-11-01
ławki w parku jesienią
2024-10-31
zdjęcie

Zajrzyj do mnie

Przyroda, slow life, DIY, no waste, upcykling, babskie rolnictwo, permakultura, kiszonki, ekologia, dobre życie. Zapraszam.

Dojazd do gospodarstwa

Skontaktuj się jeśli chcesz przyjechać i kupić moje produkty.

Telefon (+48) 660-132-404
Adres: Parcele Łomskie 16 E 06-500 Mława, na skraju Mazowsza i Mazur

© 2021-2022 Chaszcze Gospodarstwo Permakulturowe. Strona zbudowana w Najszybsza.pl