Ludzie są bardzo przywiązani do swoich zwyczajów i nerwowo reagują na rozmowy o Rzeczach, Które Wpływają. Zawsze mnie zadziwia łatwość z jaką współczesne państwa pobierają akcyzę od fajek, piwa i wódki, równocześnie często bez refleksji pozostawiając fakt popijania przez nieletnich coli, mającej więcej kofeiny niż domowa kawa. Pewne wysokie i bardzo bogate we włókno chabazie są na cenzurowanym choć nie wyciszają bardziej niż melisa. No, ale boimy się ich dalekowschodniej kuzynki. Czemu jej nie obanderolujemy jak tytoniu? Bóg akcyzy jeden wie.
Mnie brakuje otwartej rozmowy o tym, że jedzenie, picie i inne zabiegi wokół ciała na nas wpływają. Można się bać, bo ten wpływ to także ryzyko uzależnienia. Także od cukrów prostych, kakałka, matchy czy białej herbaty. Można wypierać, że jak to, ta niedobra kawa co podbija kortyzol, to jasne, ale moja maczka to czyste zdrowie i antyoksydanty.
Od pierwszych dni kwietnia siedzę na wysokościach 3000 i więcej metrów. Tu ludzie wiedzą, że aby żyć wysoko w górach, trzeba organizm wesprzeć. Nad Urubambą i w okolicy Carhuaz codziennie żułam liście koki (drogi algorytmie, tutaj mi wolno). W Corongo zamiast koki jest muña (Minthostachys mollis, którego dowiedzionym działaniem jest ...stymulacja popędu płciowego, no, ale pozostajemy w szeroko rozumianym pobudzeniu, po to go tu codziennie do kolacji całe rodziny piją).
I chcę powiedzieć, że każda z tych roślin działa inaczej. Też na poszczególne jednostki. Ja np dużo harmonijniej się czuję po dwóch dziennie herbatkach z liści koki niż po małej czarnej. Porozmawiajmy. To pobudzenie lepiej mi służy. Jest łagodniejsze. Ale ktoś może mieć inaczej. Porozmawiajmy też o tym, czemu potrzebuję pobudzenia. Ja tutaj, bo jest wysoko. Na dodatek w odróżnieniu od moich gospodarzy nie mam tego mieszkania pod niebem w genach. Ale o tym, że na nizinach czasami sięgam po takie czy inne kawki, też można porozmawiać. W jakim celu sięgam? Jak dbam o siebie wokół tego? Jak pracuję by mieć kontrolę. Chciałabym zobaczyć i uszanować matki mikrodawkujące to czy tamto, bo dzięki temu są w stanie podołać byciu matką gromadki, żoną i pracownicą naraz, osoby z umiarkowanych klimatów potrzebujące wsparcia w przetrwaniu ciemnej pory roku ale też osoby, które od dzieciństwa w peerelu popijają każdy posiłek słodzoną czarną herbatą i nawet nie wiedzą, że są uzależnione od jej alkaloidów.
Zakończę poznawczym elementem. Nie wiedziałam jak to będzie gdy nagle przestanę żuć kokę po dwóch-trzech miesiącach codziennego od niej wsparcia. Okazało się, że nijak. Ale też coś każdego dnia sobie daję: czy to muñę, czy poranną kawę czy kakao w południe. A czy mogą być dni bez? Tak. Pewnie dlatego teraz o tym piszę, że chorowanie na grypsko to dużo spania, mało apetytu. Mogę nie stymulować organizmu w wysokich górach gdy pozwalam mu na nicnierobienie.
Obrazek główny: Art by Moga.
Dojazd do gospodarstwa
Skontaktuj się jeśli chcesz przyjechać i kupić moje produkty.
© 2021-2022 Chaszcze Gospodarstwo Permakulturowe. Strona zbudowana w Najszybsza.pl